„Szczęście jest do odkrycia w naszym wnętrzu, a nie na zewnątrz w materialnym świecie!” 5 sposobów jak być bardziej szczęśliwszym #1 Unikaj rozumowania emocjonalnego. Rozumowanie emocjonalne to błąd myślenia, który polega na wyciąganiu wniosków przede wszystkim na podstawie swoich emocji i uczuć, a nie obiektywnych faktów
Oj, biedactwo ty moje! Pogłaskałabym cię po główce i przytuliła, bo życie jest takie paskudne i nic się w nim nie dzieje! Wokół tylko szare budynki, ci sami nudni ludzie i wkurzający szef. Nikt nie zasłużył na tak miałkie życie. To absolutnie nie jest twoja wina, przecież jesteś ciekawą, inteligentną osobą, to ze światem jest coś nie tak! Gówno prawda. To jest twoja wina, pieprzony malkontencie. Weź się w garść, dobra? Już ja cię nauczę! To może najpierw o mnie, bo to mój tekst czytasz i to najwyraźniej w jakimś celu. W przyszłym tygodniu skończę dwadzieścia sześć lat. W ubiegłym miesiącu zrezygnowałam z pracy na etacie. Nie mam żadnych oszczędności. Państwo oferuje mi na szczęście ubezpieczenie jako osobie bezrobotnej oraz dotacje na założenie działalności gospodarczej. Mam głowę na karku, w 90% wypełnioną pomysłami, a w 10% obawami. W sercu marsza gra mi wolność, ale w weekend i tak rzucam wszystko i jadę w Bieszczady, w maju prawdopodobnie wybieram się do Warszawy, w lipcu jadę na 10 dni na Mazury oraz najprawdopodobniej w Tatry, w sierpniu – Sopot, we wrześniu – Londyn?, a w listopadzie powinnam wylądować na co najmniej 4 dni w Krakowie. Nie jeździłam tyle nawet pracując w wydawnictwie podróżniczym. Facebook pokazuje mi, że od stycznia poznałam siedemdziesiąt nowych osób, tyle samo polubiło mój blog na przełomie marca i kwietnia. Nie jestem przemęczona, wysypiam się wreszcie solidnie, nie chcę za bardzo narzekać, a gdybym już chciała, to nie mam na co. W tym momencie naprawdę wiem, że ze wszystkim sobie poradzę, nie od razu, powolutku, ale z uśmiechem na twarzy. Myślicie, że jestem szalona? Myślicie, że mnie obchodzi to, co myślicie? Brutalna prawda o byciu szczęśliwym jest taka, że nasz komfort uzależniamy bardzo często od oczekiwań ludzi, którzy nas otaczają. Chcemy, by dobrze o nas myśleli, więc marnujemy nasz własny czas (najcenniejszy surowiec w tym uniwersum, kochani!), by spełnić ich wymagania. Pragniemy być przez nich lubiani, akceptowani, bo jeśli nie, to kto nam pomoże? Kto nas wesprze w trudnej sytuacji? Wyobraźcie sobie, ze nawet, jeśli przez całe życie będziemy komuś pomagać i latać wokół niego z wywieszonym jęzorem, będąc na każde skinienie, ta osoba i tak może nas zawieźć, gdy my będziemy jej potrzebowali. A co z tego, jeśli inni powiedzą, że jesteśmy egoistycznymi borsukami albo niewdzięcznymi kapibarami? Może jesteśmy, i co? Jeśli nie ty zadbasz o siebie, to nikt inny za ciebie tego nie zrobi. Ale jeśli ty nie zatroszczysz się o swój własny czas i swoje własne priorytety, zrobi to kto inny. Dostosowując je pod siebie. Bo jeśli po ośmiu godzinach pracy przychodzisz do domu i snujesz się z kąta w kąt, ktoś z rodziny na przykład nie będzie miał skrupułów, żeby wetknąć ci dziecko do opieki, choć nie masz na to najmniejszej ochoty. Jeśli nie masz odwagi powiedzieć szefowi w pracy, że nie chcesz wypełniać nowych obowiązków, to będziesz je wypełniać. A gdy ktoś cię irytuje swoją paplaniną, a ty nie powiesz mu, żeby zamknął twarz, bo boisz się, że ta osoba się obrazi (sic!), to dalej czeka cię wysłuchiwanie głupot. Czy już wiesz, dlaczego w Twoim życiu nic się nie dzieje? Dalej uważasz, że to nie jest Twoja wina? Okej, to teraz ja posłucham Twoich wymówek. Nie mam kasy Brakuje mi pieniędzy, żeby gdzieś pojechać. (Ale żeby sobie pójść codziennie na obiad za pięćdziesiąt złotych to spoko). To była moja wymówka praktycznie od urodzenia do zeszłego roku, przez ćwierć wieku, dacie wiarę? Człowiek strasznie wolno uczy się nowych rzeczy. Zdobywanie kasy samej w sobie jest genialną przygodą, obfitującą w całkiem sporo emocji. Ostatnie lata mojej kariery zawodowej uświadomiły mi, że kasy się nie zarabia, tylko kasę się organizuje. Do tego dochodzi kwestia priorytetów i chęci, ale jeśli zaplanujesz sobie wyjazd na lipiec, to od stycznia jesteś w stanie po prostu odłożyć te pieniądze – to najprostsza droga. Czasami okazuje się, że na wyjazd na drugi koniec Polski na długi weekend wystarczy Ci 300 zł! To naprawdę tak dużo? Nie mam czasu A prowadzisz kalendarz? Bo właściwa odpowiedź brzmi: mam czas, co prawda dopiero za dwa miesiące, ale wtedy akurat widzę puste rubryczki w moim organizerze. Jeśli nie potrafisz ogarnąć swojego kalendarza Google albo papierowego harmonogramu, to jest coś z Tobą faktycznie nie tak. Nie masz pojęcia, ile czasu przepierdalasz, więc może najpierw to sprawdź, potem zaplanuj kilkanaście minut na dziwienie się i mówienie wszystkim dookoła, jakie życie jest jednak proste i fajne, jak się człowiek zorganizuje, a potem zacznij korzystać z planowania! Przejrzyj sobie ten rok, wyznacz czas na urlop, poszukaj dłuższych weekendów i imprez, które się wówczas odbywają, po czym jedź na te najbardziej interesujące! A za dnia – naprawdę nie znajdziesz dwóch, trzech godzinek raz w tygodniu na robienie czegoś nowego po pracy? Może sport, kurs gotowania, pisanie książki albo bloga, cokolwiek poza gapieniem się w telefon…? Nie mam z kim Pewnie dlatego, że jesteś za fajna. Zarabiasz tyle i tyle, nie będziesz zadawać się z kimś, kto zarabia mniej. A może masz doktorat z tego i z tego, więc osoby z wykształceniem średnim z góry traktujesz jako opóźnione intelektualnie. Z tamtą laską też się nie będziesz przyjaźnić, bo ma kolczyk w złym miejscu i nazywa ludzi chorymi pojebami, a to przecież takie bez klasy czy taktu. Poza tym w twoim wieku to większość już jest ohajtanych i dzieciatych, więc naprawdę trudno o nowych znajomych z podobnego rocznika. Hm, a może skumpluj się z kimś 10, 20 lat starszym albo młodszym od siebie? Odrzuć swoją dumę i uprzedzenia, ludzie są ciekawi niezależnie od tego, czy ich zainteresowania, religia albo statut społeczny pokrywają się z Twoim. Często wręcz przeciwnie. Zanim kogoś ocenisz i zdyskwalifikujesz, spróbuj go poznać. Mieszkasz w małej miejscowości? Spróbuj Internetu. Nikt nie chce Cię zaprosić na piwo w dużej miejscowości? Sama kogoś zaproś, jak nie na piwo, to na planszówki. Nie czekaj, aż ktoś przejmie inicjatywę, sama inicjuj! Wyjdź człowiekowi naprzeciw z uśmiechem na twarzy, bo wszyscy mamy takie same potrzeby. Chcemy mieć z kim porozmawiać, obejrzeć serial, zjeść popcorn, pogadać o codzienności, bez względu na to, ile mamy lat! A już ostatecznie: czy naprawdę potrzebujesz człowieka do wszystkiego? Nie możesz mieć jakiegoś zajęcia, którego podejmiesz się samodzielnie? Samotne wyprawy przecież też są cudowne! Oto moje wiosenne przesłanie. (Zimą pewnie bym powiedziała, że życie jest do dupy i nie warto się starać o cokolwiek, i tak wszyscy umrzemy). No ale wiecie, ile razy można komuś powtarzać, żeby się ogarnął, skoro można napisać to raz i potem tylko wysyłać mu linka? Trochę mi głupio, że zrzuciłam na Was tekst na grubo ponad tysiąc dwieście słów, ale jeśli obrana tutaj filozofia do Was w miarę przemawia, to polecam jako lekturę dopełniającą książkę Rafaela Santandreu Być szczęśliwym na Alasce. Uwaga: wewnątrz nie ma ani jednego słowa o Alasce. Za to sporo o byciu szczęśliwym albo przynajmniej o skończeniu ze szkodliwym, malkontenckim pierdoleniem. Na koniec jeszcze jedna myśl do rozważenia, a propos zastanawiania się, dlaczego w Twoim życiu nic się nie dzieje. Może nie jesteś w istocie typem, który lubi przygody, nowych ludzi, ciekawe doznania…? Może pasuje ci bura codzienność, ludzie, których spotykasz codziennie, nie potrzebujesz wcale nowości. Netflix, piwko i kanapa w domu też ma swój urok, zawsze można popisać z jakimś starym znajomym na fejsie… Ja nie mówię, że to jest złe, rozumiemy się? I nie chcę, żebyś to rzucił, jeśli taki tryb życia ci odpowiada. Ale zrozum to, zaakceptuj i przestań gadać na około, że tak ci źle i niewygodnie, i przykro, i ciągle coś nie tak, bo… to twój wybór. Stałość, pewna doza rutyny, zaufane grono znajomych – w tym nie ma nic złego, a jeśli ktoś z tego powodu ci ciśnie, więc udajesz, że ci to nie pasuje, skończ z tym. Po prostu bądź ze sobą szczery. Ale wyjdź z chałupy od czasu do czasu, bo słońce pięknie świeci i warto pooddychać świeżym powietrzem. Pozdro! Jeśli tekst Ci się spodobał, daj mi kopa do kolejnych tekstów – zasadź mi lajka na fanpage.Radość to pozytywna emocja spowodowana czymś przyjemnym. Towarzyszy jej pewien rodzaj pobudzenia - między innymi poczucie zadowolenia, satysfakcji, czasem wręcz euforia. Jako dzieci potrafimy przeżywać radość, dość intensywnie czując ją całym ciałem i reagując spontanicznie chociażby śmiechem, bogatą gestykulacją czy okrzykami.
5 powodów przez które czujesz się niekochany Samotność, poczucie bezradności czy niekochania, to wszystko nowe choroby, które wyniszczają naszą psychikę i nas samych. Dlaczego czujemy ciągłą pustkę? Przyczyn może być kilka, bez względu na to, która występuje u nas, warto skontaktować się z psychologiem, który pomoże nam się rozeznać w naszych problemach. A dzięki tej liście zrozumiesz lepiej, dlaczego tak naprawdę możesz czuć się niekochanym. „Najstraszniejsza bieda to samotność i poczucie bycia niekochanym”. – Matka Teresa #01 Brakuje Ci kontaktów z ludźmi Samotność wynika przede wszystkim z poczucia braku kogoś życzliwego obok nas. Kontakty z ludźmi pozwalają nam rozwijać się społecznie. Człowiek jest „zwierzęciem stadnym”. Bycie częścią grupy daje nam poczucie posiadania oparcia, a także ułatwia nam codzienne funkcjonowanie. Poczucie odrzucenia przez ludzi może przyczynić się powstania różnych zaburzeń i chorób psychicznych, w tym coraz groźniejszej dla nas depresji. A także do narastania w nas poczucia beznadziejności, która zabija naszą pewność siebie. #02 Twoi rodzice zaniedbywali Cię w dzieciństwie Wiele osób, które były zaniedbywane w dzieciństwie, nie wiedzą, czym jest miłość i co to znaczy być kochanym. Przez to, że ktoś nie okazał im tych uczuć w młodości, przenoszą to na swoje dorosłe życie. Często osoby z takich rodzin nie potrafią nawiązać zdrowych relacji romantycznych czy po prostu przyjacielskich. Oczywiście nie oznacza to, że winę za wszystkie nieprzyjemne sytuacje, które Cię spotykają, ponoszą twoi rodzice. Warto jednak zastanowić się, czy relacje i sytuacje z nimi związane nie wpłynęły na nas w tak dużym stopniu, że aż nie pozwalają nam czuć się kochanymi. #03 Masz niskie poczucie własnej wartości Z niskim poczuciem własnej wartości wiąże się wiele problemów. Między innymi lęki społeczne, które potrafią sparaliżować nas całkowicie. Łączy się ono też z poczuciem bycia niekochanym. Często osoby, które w siebie nie wierzą, nie są w stanie zaakceptować swoich sukcesów, także w życiu towarzyskim. Wszędzie doszukują się podstępu i złych intencji. Sami przed sobą umniejszają wagę komplementów, które ktoś im daje. W ten sposób ograniczamy swoje możliwości dostrzegania, czy ktoś nas naprawdę kocha. Dodatkowo czasem nie dopuszczamy do swojego życia wartościowych ludzi, bo nie wierzymy, że mogliby chcieć być naszymi bliskimi. Sprawdź: Samoocena – jak spojrzeć na siebie w pozytywny sposób? #04 Masz traumy, z którymi sam sobie nie radzisz Traumy to nieoczywisty powód, ale bardzo realny. Oczywiście nie chodzi o wszystkie traumy, ale są przeżycia, które blokują w nas zaufanie czy właśnie możliwość poczucia, że komuś na nas zależy. Wspomagają też rozwijanie się stanu beznadziei. Trauma to już naprawdę poważna sprawa. Jeśli zmagasz się z jedną lub kilkoma, a nie jesteś jeszcze pod opieką psychologa, koniecznie się z nim skontaktuj i poproś przynajmniej o radę. Traumy rzutują również na wiele innych sfer naszego życia. Często mogą mocno je utrudniać, a nie ma przecież żadnego powodu, żebyś się z nimi męczył. Sprawdź: Jak nie bać się życia? 10 sposobów jak poradzić sobie z niepokojem i lękiem #05 Ta jedna osoba, na której Ci zależy, jest dla Ciebie niedostępna To najoczywistszy powód, przez który możesz czuć się niekochanym. Jeśli jest ktoś, na kogo uczuciu zależy Ci ogromnie, ale mimo to nie jesteś w stanie z tym kimś być, to prawdopodobnie nic innego Cię nie ucieszy ani nie zadowoli. W ten sposób każda inna, życzliwa Ci osoba będzie dla Ciebie nieistotna. Jeśli naprawdę kogoś kochasz, ale ta druga osoba dała Ci wyraźnie do zrozumienia, że nie masz co marzyć o wspólnej przyszłości, nie będziesz widział innych ludzi wokół siebie. A już na pewno nie będziesz dostrzegał szczęścia, które starają Ci się przekazać i miłości, którą do Ciebie wysyłają. Uwagi końcowe Jeśli czujesz się niekochany, zastanów się co może być tego przyczyną. Być może będzie to jeden z pięciu powyższych powodów. Dochodząc do źródła problemu można go skutecznie rozwiązać. Jeżeli czujesz, że samemu nie jesteś w stanie sobie poradzić, nie bój się prosić o pomoc. Pamiętaj, że miłość do innych zaczyna się od szacunki i miłości do siebie. Relacja, w jakiej pozostajesz ze sobą, jest najważniejszą relacją w Twoim życiu. W środku wszystkiego, co składa się na Twoje życie – rodzina, przyjaciele, związki miłosne, praca -jesteś Ty. Pielęgnuj więc szacunek i miłość do samego siebie codziennie. Zadbaj wpierw o siebie, o swoje zdrowie, samopoczucie i dobrostan. Traktuj swoje „Ja” ciepło, serdecznie i z szacunkiem, jak naprawdę cenną, godną miłości istotę. Dopiero gdy nauczysz się dbałości o siebie, nabierzesz umiejętności koncentrowania takiej samej uwagi na innych. Gdy umiesz doceniać wagę własnych myśli i uczuć, potrafisz również lepiej rozumieć drugą osobę. Twój stosunek do siebie jest wzorcem, zgodnie z którym formować się będą wszystkie inne relacje. Głębia i jakość więzi między tobą i twoim wewnętrznym „Ja” ostatecznie stanowi o sukcesie w związku z inną osobą. Miłość do siebie jest niezbędnym warunkiem wstępnym stworzenia autentycznego i udanego związku z drugim człowiekiem. „Nie można pokochać nikogo, dopóki nie pokocha się samego siebie”. – William Wharton Sprawdź też: Kochać i być kochanym. 10 zasad miłości i budowania trwałych związkówWPHUB. Co mi jest? Nie mogę sobie dać rady. Witam wszystkich. Mam na imię Magda, mam 17 lat. Założyłam konto na tym portalu, ponieważ zauważyłam u siebie pewne niepokojące objawy, na początek chciałam opisać moje zmiany, zobaczyć co myślą o tym inni ludzie, czy na prawdę mam się o co martwić, zanim udam się do specjalisty, a Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:46:24 Witam. Udzielałam się kilka razy na temat tego, że straciłam chłopaka, któremu nie zdążyłam wyznać miłości i mam ogromne poczucie winy, bo gdybyśmy zdążyli to by nie doszło do tego incydentu... dokładnie 1 września minęło pół roku od kiedy jego serce wyzbyło się rytmu... Ja sobie nie daje rady, czasami kiedy jestem bardo zajęta wtedy nie myślę o tym, ale nie ma dnia kiedy bym o nim nie pomyślała. Wciąż wyobrażam sobie, że do mnie przychodzi kładzie się obok mnie przytula, ja czuje jego zapach, albo jak bierze mnie na ręce ja upajam się jego zapachem i pocałunkami... przed oczami mam widok jego martwego sinego ciała, a później jego siedzącego w promieniach słońca patrzącego na mnie i uśmiechającego się ... to ostatni raz go widziałam.;-c . od tego czasu próbowałam sobie ułożyć życie...byłam z jego kolegą tzn. próbowałam strasznie mi go przypominał później zostawił mnie samą z tym wszystkim później był kolejny i praktycznie to samo dlatego nie odbieram związków jakichkolwiek na poważnie... czasami jest mi tak smutno, że nawet łzy nie cisną mi się do oczu tylko cholernie mnie boli w środku... nie mam pewności czy on jest przy mnie, czy spotkamy się jeszcze śnił mi się kilka razy ale ja go chcę na zawsze;-c co mam zrobić? ja nie daję sobie już rady.... Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:50:11 nie wiem co napisać... sama mam łzy w oczach jak to przecztałam Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:50:48 dlaczego na siłe szukasz milosci? jesli nie pogodzilas sie ze stratą to nie znajdziesz... tylko krzywdzisz innych. nie czuj sie winna niczemu. to ze nie powiedzialas KOCHAM wcale nie oznacza ze on nie czul twojej milosci. daj mu odejsc w spokoju. nie mozna plakac za zmarlym bo musi nosic ciezkie wiadra pelne twoich lez w niebie daj sobie czas Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:54:31 wspolczuj z całego serca !!! ale tak jak kolezanka napisala milosci na sile sie nie wybiera sama przyjdzie a kochanemu pozwol odejsc w spokoju.... on napewno bedzie szczeliwy jak i ty bedziesz szczesliwa bo masz go w sercu i to najwazniejsze zawsze bedzie z toba gdzies tam z daleka patrzyl ) Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:55:07 O Boże... współczuję Ci dziewczyno... nie wiem co Ci powiedzieć... aż mi się łezka zakręciła w oku Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:58:38 chciałabym tylko jego... boję się z kimś być boję się straty kolejnej.;-c kilka razy myślałam o śmierci bo czasami już nie mam siły na to wszystko... oddałabym każde jutro za dzisiaj z nim(( Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:58:50 omojboże... dziewczyno.. potrzebny Ci jakis specjalista... albo weź pogadaj o tym z kimś bliskim, wypłacz się... nie wiem co powiedzieć współczuje.... gdyby mój.. nawet nie wyobrażam sobie tego. strasznie mi Ciebie szkoda.... Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 14:59:53 jezu dostałam aż dreszczy :-( smutno mi i przykro,że los tak Cie jeszcze wiele czasu aż będziesz mogła ułozyc sobie życie z kims da się zapomnieć i zawsze będziesz miała go w swoim serduchu :-( Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:01:47 to smutne az lzy same cisna sie do oczu, mysle ze musisz sie z tym pogodzic , poprostu czas goi rany tylko potrzebujesz go bardzo duzo. uwierz cos o tym wiem. Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:04:10 z własnego doświadczenia wiem.. wiem co czujesz... 5 lat mi minęło 30,08 ... dalej nie wiem co mam z sobą robić ... napisz... Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:05:17 miałam taką sytuację około 5 lat temu ciężko było ale po upływie czasu pogodziłam się z tym Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:07:58 CytatCapoeirka to smutne az lzy same cisna sie do oczu, mysle ze musisz sie z tym pogodzic , poprostu czas goi rany tylko potrzebujesz go bardzo duzo. uwierz cos o tym wiem. Tak, myślę, że czas jakoś mnie przyzwyczai do tego, że on odszedł. Tyle że ja odeszłam razem z nim... któraś z was napisała żebym się komuś wypłakała... czasami tego potrzebuje jednak trochę się boję bo wtedy to wszystko wróci.... a czasami mam ochotę wybiec z domu rzucić się w deszcz płakać, krzyczeć... to tak cholernie boli, że słowa nie są w stanie tego opisać ... Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:12:35 to ja przeszlam przez troszke inna sytuacje. moj idealny mezczyzna, z ktorym sie dogadywalam bez slow, czulam sie kochana i sama kochałam bezgranicznie. zero kłótni, nieporozumien, czy jakis pretensji. wszyscy mowili ze jestesmy stworzeni dla siebie. po roku czasu wylaczyl telefon, wyjechal z miasta, zniknal. od tej pory nie mam z nim kontaktu. nie wiem co u niego a znajomi nie chca mi nic powiedziec. tzntwierdza ze nic nie wiedza choc wiem ze jest inaczej. czasem zdarzy mi sie ze zatrzymam sie w biegu codziennosci i pomysle o nim. chcialabym wiedziec co u niego czy ma kogos jak sobie ulozyl zycie lecz nie wiem nic. z czasem mija...choc na poczatku bylo ciezko bo zaczelam siebie obwiniac o to ze "uciekl". analizowalam kazdy dzien z nim, szukalam jakiegos powodu. jesli chodzi o innego faceta to mialam podobnie. niby zwiazek ale jednak myslalam o tym moim. czas czas czas...leczy rany. szukaj jakis zajec, postaw sobie za cel inwestowania w siebie...zebys w zyciu byla mocna, pewna siebie kobieta. zrob to dla niego on napewno czuwa nad Toba trzymam kciuki..lecz jesli to Cie przerasta warto isc do psychologa. Nie daję sobie rady. 03 wrz 2011 - 15:15:35 Nie wiem ile masz lat pewnie dużo więcej od mnie i na pewno życie znasz lepiej ... Bardzo mi przykro ale cóż Jego nie ma tu na Ziemi za to jest tam w Raju ... Tam nie doskwiera mu ból i reszta trudu codziennego życia . Nikt nie kazuje Ci o nim zapomnieć bo to przecież nie możliwe musisz po prostu się z tym pogodzić ... Co się stało to się nie odstanie ... Ty musisz żyć dalej dla Niego ... On smuci się teraz tam bo nie widzi Twojego szczęścia na Ziemi ... Dasz rade * powodzenia Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.
Matshona Dhliwayo. „Złamane serce. Myślisz, że umrzesz, ale żyjesz dalej, dzień po dniu, po strasznym dniu.”-. Charles Dickens. „Nie zdobywamy odwagi, będąc codziennie szczęśliwymi. Rozwijamy ją, przeżywając trudne chwile i stawiając czoła przeciwnościom” – Barbara De Angelis. „Ogień jest próbą złota, a
Mam 30 lat. Ojciec alkoholik, mama chora na schizofremię od lat. Niewiele pamiętam z dzeciństwa, wiem, że było ono koszmarem, ciągłe ucieczki z domu, potluczone talerze, powybijane szyby, ciągły lęk. Jak kiedyś ktoś powiedział " żeby to nie odbiło na ich dorosłym życiu" ( mam 4 rodzeństwa),wydawało mi się, że nie jest to możliwe, bo przecież mam silną psychikę. Teraz wiem jak bardzo się myliłam. Skończyłam liceum ekonomiczne, mimo iż uczyłam się dużo nie miałam najlepszych wyników, w każym bądź razie mnie one nie zadowalały, pewnie dlatego, że moje rodzeństwo miało z roku na rok świadectwa z paskiem, chciałam im dorównac. Mimo, iż szkole ciagle się stresowałałam ( brak pewności siebie, niska samoocena), wtedy był to jeszcze taki sters motywujący, zdecydowałam się iśc na studia, na które sama musiałam zarobic. Oszczędzałam wtedy każdy grosz, aby je skończyc, aby kiedś moje dzieci miały lepsze dzieciństwo, abym mogła zapewnic im, a także sobie poczucie bezpieczeństwa i niezlażeności. Zawsze chciałam byc niezależna. Skaldałm Cv a potem modliłam sie zeby ktoś czasem nie zadzownił, tak się bałam, bo przecież ja nic nie umiem. Nie było lekko, brak pracy coraz bardziej upewniał mnie, ze jestem do niczego. Za studia udalo mi się zarobic parę groszy wyjeżdzjąc za granice do cięzkiej pracy fizycznej i wówczas gdy zobaczyłam jak sie tam człowieka się traktuje, ogarnął mnie jeszcze wiekszy lek , poprostu wie wyobrażałm sobie w taki sposób zarabic na życie na dłuższą metę, to był koszmar poświęcanie resztek swoich sił, pozwalanie na poniżanie się, aby zarobic parę groszy. Mimo wszystko cieszyłam sie ze chociaż to mam, miałam nadzieję, że jak skończę studia a może w końcu znajdę jakąś pracę w Polsce, chociaz tracialm na to niadzieję. Mój stan psychiczny był coraz gorszy, zaczęłam miec problemy na studiach, strasznie panikowałam a sters był wrecz paraliżujący. Stwierdziałm, że nie dam rady i zdecydowałam się z nich zrezygnowac, ale wówczas mój stan byl jescze gorszy. Przecież tyle wysiłku nerwów włożyłam w to aby uzyskac ten tytuł mgr. nie dawałam sobie z tym coraz bardziej rady stwierdziłam, że jakoś muszę je skończyc bo inaczej calkiem zgłupieje, no i jakimś cudem udało mi się jeskończyc. Niestety po studiach nic się nie zmieniło, szukałam jakiejkolwiek pracy (chociaz wiem , że praca w hipermarkecie nie zadawalałaby mnie, wkońcu chciałam coś osiadnąc) jadnak nigdzie mnie nie chcieli. Po dwóch latach stwierdziłam , że to nie ma sensu, całkiem wycofałam sie z rynku pracy i tak jest do dzisiaj. Jednak do końca nie pogodziłam sie z tą sytuacja, a depresja ciąglę się poglębiała. nieprzespane noce, , brak sensu wstawania z łóżka, ogromy lęk o przyszlośc. Odizolowałam się całkiem od świata, bałam się wyjśc z domu i odezwac się do ludzi, miałam problemy z pamięcią i myśli samobójcze. Związałam się z człowiekiem bez ambicji, nie czuje się przy nim bezpiecznie, ale cóz z samą sobą nie czuję się bezpiecznie. Od początku wiedziałam , ze czeka mnie z nim ciezkie życie, ale cóż może wymagac taka jak ja. Jednak wciąz z nim byłam nie wiem sama dlaczego, może bałam sie samotności. Męczy mnie życie z nim ale wciaż z nim jestem bo w 2005 roku przyszeł na swiat nasz synek, myślałam , że może on doda motoru mojemu zyciu , ze zacznę coś robic, ale niestety, wcież nie miałam na nic sił a jeszcze doszedł lęk o jego przyszłośc. Wówczas byłam w takim stanie, że powiedziałam sobie, że jak nie dam sobie rady to się zabiję. Często zadaję sobie pytanie, czy Bóg istnieje, dlaczego ja się tak męczę na tym świecie, za jakie grzechy, całe moje życie jest takim koszmarem. Przestałam sobie radzic z czym kolwiek, umycie naczyc, posprzątanie, zrobienie dziecku jesc bylo dla mnie straszna problem rodził drugi i tak blędne stwierdziłam że dłuzej nie dam rady moje życie stalo się się koszmarem musiałam cos z tym zrobic. Po długim zastanawianiu się stwierdziłam ze muszę coś z tym zrobi bo oszaleję, z trudem wybralam sie do psychiatry i od dwóch lat jestem na antydepresantach. Psychicznie czuje się lepiej, ale boje się postawic jakiś krok do przodu, aby moje życie nabrało jakiegoś sensu, boje się iśc do pracy, boje się o przyszlośc. wiem, że jakies zajęcie zapewnie wplynęłoby pozytywnie na moj stan, ale jak mam znaleśc sobie pracę, skoro czuję sie do niczego? :(Pomóżcie proszę, bo obawiam się, ze jesli nic się nie zmieni w moim życiu depresja znowu mnie dopadnie, a kto ją przeszedł wie co to za straszna choroba, drugi raz tego nie przeżyję.
Tłumaczenia w kontekście hasła "daję sobie rady" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Dziś, żeby obejrzeć program na własnym telewizorze, muszę użyć pilota z 41 przyciskami, z którym nie daję sobie rady.
Nadzieja wbrew nadziei – Tekst Martha Stark – Jak nie szkodzić sobie w życiu? Albert Einstein mówił, że szaleństwem jest robienie wciąż tego samego i oczekiwania innych rezultatów. Na tym polega nieustępliwa nadzieja. Ujawnia ją młody mężczyzna, który nie ustępuje w dążeniach, choć wie, że obiekt jego pragnień nie chce mieć z nim nic do czynienia. Albo kobieta, która poświęca wszystko dla pracy, łudząc się, że zostanie doceniona przez szefa i otrzyma podwyżkę, choć szef znany jest ze swego skąpstwa. Taka nieustępliwa nadzieja stanowi obronę przed poczuciem żalu i rozpaczą. Pozwala uniknąć bólu i rozczarowania ludźmi, zwłaszcza tymi, którzy znaczą dla nas najwięcej. Trzymamy się uporczywej wiary, że jednak uda nam się zmienić bliską osobę w taką, jaką chcielibyśmy, żeby była. A z drugiej strony ogarnia nas nieustępliwa wściekłość, kiedy uświadamiamy sobie, że mimo wysiłków i żarliwego pragnienia być może nigdy nam się to nie uda. Nawet jeśli spotykamy kogoś dobrego na swej drodze, to mamy nieodpartą potrzebę, by odtworzyć w tej nowej relacji “starego złego”, czyli osobę, która nas zawiodła, skrzywdziła, opuściła, a potem za wszelką cenę próbujemy ją zmienić. Bo takie relacje znamy, w nich paradoksalnie czujemy się bezpiecznie. Dobrze oddają ten mechanizm słowa piosenki Warnera Zenova: “Jeśli mnie nie opuścisz, znajdę kogoś, kto to zrobi”. Szukając nadziei do potwierdzenia Można by przypuszczać, że kobieta, która doznała wielu cierpień od rodzica alkoholika nie będzie poszukiwała tego typu partnera, by spędzić z nim resztę życia. Będzie szukała partnera, który nie pije, nie jest uzależniony i sama będzie brzydziła się alkoholem. Dzieję się jednak inaczej (nie jest to reguła) ale jest duże prawdopodobieństwo, że właśnie z takim partnerem się zwiąże. Będzie ponownie toczyć walkę o to, by ten partner zmienił się dla niej i przestał pić. Walkę już tą raz podjęła, gdy pił jej ojciec. Walkę tę przegrała, z dużym prawdopodobieństwiem finał kolejnej walki będzie taki sam. Tylko jedna z grup na facebooku Zupełnie nie potrafię zrozumieć osób, które dołączają do różnych grup facebookowych jak np: Toksyczne związki, Toksyczne relacje. Opisują swój problem, zaistniałą sytuację, po czym przeważnie w większości przypadków doradza tej osobie, która przechodzi podobne piekło. Jak można słuchać rozwiązań od osób, które znajdują się w podobnej sytuacji? Chyba tylko dla potwierdzenia: Nie przejmuj się też to przechodziłam, za niedługo będzie lepiej. Musisz być cierpliwa. To nie jest żadne rozwiązanie, tylko potwierdzenie i przyzwolenie na to by tkwić w tej toksycznej relacji dłużej. Owszem znajdują się też osoby, które przeszły przez to piekło i zachęcają, by zdecydowanie przerwać tę relację, ale to jest niewielki procent. Nie jest to złe, że taka grupa powstała, może i nawet dobrze, że taka jest. Przynajmniej widzisz, że nie jesteś jakimś wyjątkiem i ktoś ma podobny problem do Ciebie, można dostrzec nadzieję, że może coś się jeszcze zmienić. Natomiast pomocy wyjścia z tak toksycznej relacji szukałbym u specjalisty. Jeśli faktycznie chcesz zmienić sytuację, w której się znajdujesz, a nie szukasz tylko potwierdzenia, że jest to dobre – trzeba szukać rozwiązania znacznie dalej jak na grupie facebookowej. Warto przeczytać: Zmiana jest nieunikniona Rzeczy, których dla siebie nie robisz, a powinnaś Jutro będzie lepiej 10 które powinieneś przestać sobie robić Będzie mi miło, jeśli udostępnisz ten artykuł dalej! Dziękuje!
Początkowo myślałam, że może po prostu nie radzę sobie w pracy, bo to nie jest "moje towarzystwo", nie moje "zainteresowania", i tak zmieniłam 3 razy pracę. W obecnej firmie pracuje od miesiąca, dziś mój Szef poinformował mnie, że nie jest zadowolony z mojej dotychczasowej pracy i że daje mi szansę na zmianę. Jedną i ostatnią.
niedziela, 31 lipca, 2022
jakis czas temu doszlam do wniosku, ze to co dzieje sie ze mna nie jest normalne, ze moge cos z tym zrobic i po prostu nauczyc sie cieszyc zyciem, szukam odpowiedzi, czegos co mogloby ukierunkowac moje dzialania.. mam 23 lata, od pol roku jestem mezatka studiuje na dwoch kierunkach znam mojego me
Kompetencje cyfrowe, komunikacja interpersonalna, a może wiedza o ekologii i zdrowym odżywianiu? Co teraz trzeba umieć, aby poradzić sobie w życiu i szybko zmieniającym się świecie? Czy istnieje jakiś optymalny zestaw kompetencji, który zapewni nam szczęście i sukces? Pewne wskazówki dają badania WHO. Co to są umiejętności życiowe? Umiejętności życiowe (life skills) to kompetencje (umiejętności) psychospołeczne – dzięki nim przekładamy wiedzę, postawy i wartości na działanie. Według definicji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z 1997 r. to „umiejętności umożliwiające człowiekowi pozytywne zachowania przystosowawcze, dzięki którym może skutecznie radzić sobie z zadaniami (wymaganiami) i wyzwaniami codziennego życia”. Nową definicję umiejętności życiowych opracowali w 2018 r. partnerzy projektu Life Skills in Europe (LSE). Według nich „umiejętności życiowe stanowią element możliwości życia i pracy w określonym kontekście społecznym, kulturowym i środowiskowym. Rodzaje umiejętności życiowych pojawiają się jako odpowiedź na potrzeby jednostki w rzeczywistych sytuacjach życiowych.” Z perspektywy promocji zdrowia i pierwotnej profilaktyki WHO wyróżnia dwie grupy umiejętności: Umiejętności podstawowe dla codziennego życia umożliwiające dobre samopoczucie, relacje interpersonalne i zachowania sprzyjające zdrowiu Umiejętności specyficzne rozwijane w powiązaniu z umiejętnościami podstawowymi i umożliwiające radzenie sobie z zagrożeniami np.: asertywne odmawianie używania narkotyków, uczestniczenia w aktach przemocy itd. Co trzeba umieć w XXI wieku? Departament Zdrowia Psychicznego WHO zidentyfikował pięć obszarów podstawowych umiejętności życiowych, które są uniwersalne niezależnie od uwarunkowań kulturowych: Podejmowanie decyzji i rozwiązywanie problemów – poszukiwanie alternatyw, ocena ryzyka, uzyskiwanie informacji i ich ocena, ocenianie konsekwencji działań i zachowań, stawianie sobie celów Twórcze i krytyczne myślenie – zdolność tworzenia nowych punktów widzenia, wykorzystywanie, analizowanie i syntetyzowanie oraz ocena informacji, obserwacja, zdobywanie doświadczeń, refleksja, rozumowanie i komunikacja Komunikacja i umiejętności interpersonalne – aktywne słuchanie, przekazywanie i przyjmowanie informacji zwrotnych, komunikacja werbalna i niewerbalna, asertywność, umiejętność negocjowania, rozwiązywania konfliktów, współdziałanie, praca w zespole Samoświadomość i empatia – samoocena, identyfikacja własnych mocnych i słabych stron, pozytywne myślenie, budowanie obrazu własnej osoby i własnego ciała Radzenie sobie z emocjami i stresem – samokontrola, radzenie sobie z presją, lękiem, trudnymi sytuacjami, poszukiwanie pomocy, zarządzanie czasem Dlaczego akurat te umiejętności? WHO świadomie postawiła na umiejętności psychospołeczne, a nie praktyczne jak np. gotowanie czy zarządzanie finansami. Są to szerokie umiejętności, które można rozwijać na przestrzeni czasu poprzez świadomy wysiłek, podnosząc własną skuteczność, poczucie na sensu i zdolności poznawcze. Ponadto umiejętności te wzajemnie łączą się i wpływają na siebie. Poprawa umiejętności komunikacji może mieć wpływ na zarządzanie stresem, umiejętność krytycznego myślenia pomoże nam w podejmowaniu decyzji, zaś rozwój empatii może wpływać na poprawę komunikacji i tak dalej. Kto i kiedy nas tego nauczy? Potrzeba rozwijania u dzieci i młodzieży umiejętności życiowych nie jest czymś nowym – zawsze było to głównie zadanie rodziców (rodziny) przy wsparciu szkoły. Nowym elementem koncepcji proponowanej przez WHO jest szersze włączenie edukacji w zakresie umiejętności życiowych do podstawowych zadań szkoły. Dotychczas rozwój kompetencji miękkich uczniów i studentów koncentrował się głównie na potrzebach rynku pracy i wymaganiach branżowych. Rekomendowane przez WHO podejście ukierunkowane na rozwijanie umiejętności życiowych (life skills approach) to edukacja szkolna nie ograniczającą się do przekazywania informacji, lecz zachowującą równowagę między trzema komponentami: wiedza + postawy i wartości + umiejętności Rozwijanie tych umiejętności ma szczególne znaczenie w młodym wieku, gdyż sprzyja: prawidłowemu rozwojowi psychospołecznemu, realizacji zadań rozwojowych i zaspokajaniu potrzeb przygotowaniu do życia w zmieniającym się świecie, radzeniu sobie z trudnościami pierwotnej profilaktyce w zakresie wielu problemów zdrowotnych i społecznych W ostatnich latach coraz więcej państw dostosowuje swoje systemy edukacji do realiów współczesnego życia społecznego i gospodarczego. W części krajów Unii Europejskiej wprowadzono już odrębne przedmioty szkolne poświęcone rozwojowi osobistemu i społecznemu. W Polsce, mimo niedawnej reformy systemu edukacji, jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia w tym obszarze. Przeładowana informacjami i egzaminami polska szkoła nie przygotowuje odpowiednio do radzenia sobie we współczesnej rzeczywistości, a tym bardziej przyszłości. Wydaje się nawet, że to pokolenia epoki przedcyfrowej – BB, X a nawet część Y – miały większe realne możliwości nabycia szeregu kompetencji psychospołecznych niż Z, CC i dzieci obecnie rozpoczynające edukację. Dostrzegają to już pracodawcy i rekruterzy. autor: Dorota Strzelec Psycholog, doradca zawodowy, interwent kryzysowy, coach, trener Przydatne źródła informacji: Partners in Life Skills Education – Conclusions from a United Nations Inter-Agency Meeting, Department of Mental Health World Health Organization, Geneva, WHO/MNH/MHP/ „Szkoła dla innowatora. Kształtowanie kompetencji proinnowacyjnych” – raport na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, 2018 Kształtowanie umiejętności życiowych – Barbara Woynarowska, Instytut Psychologii Zdrowia,
Nie daję sobie rady w życiu i nigdy nie dam. Każdy dzień to #!$%@? katorga. Już teraz jest bardzo źle, a czeka mnie jeszcze tyle bólu, traum i cierpienia. Nie uniosę tego. Nie widzę innego wyjścia, niż magik. Tak bardzo się boję, martwię. Nie jestem w stanie się uratować. #przegryw #depresja
jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 20 marca 2014, 22:34 Chyba odpycham od siebie ludzi. Nie wiem czym. Fakt, obiektywnie mówiąc- jestem brzydka. Ważę z 10kg za dużo, to nie tragedia, ale z twarzy nie wyglądam najlepiej. Pewnie gdybym schudła wyglądałoby to inaczej, ale na razie mi to nie wychodzi. Trochę schudnę, trochę przytyję... ale do celu nie dociągnęłam. Albo nagłe załamanie, albo problemy ze zdrowiem, ciągle coś. Ale postanowiłam twardo, ze w końcu schudnę. I chociaż wizualnie dobre wrażenie będę robić. Może...Ale nie wiem na ile zmieni to moje życie. Bo nie wiem w czym jest problem. Naprawdę. Mam poczucie humoru, potrafię żartwować z siebie, mimo że jestem nieśmiała. Zresztą... wyrobiłam w sobie taką barierę ochronną. Że niby jestem pewna siebie (no, w miarę), że nie przeszkadza mi mój wygląd i że mam znajomych jak normalny człowiek. Rodzice myślą że na studiach ciągle gdzieś chodzę, a ja nie mam z kim. Ale nie mam z nimi na tyle dobrego kontaktu, żeby powiedzieć że jestem samotna. Nie umiem z nimi szczerze o tym rozmawiać. Nie mamy niby takich złych kontaktów, ale są takie trochę bo ja wiem... płytkie? Nigdy nie okazywaliśmy sobie uczuć, ani się przytulić, ani powiedzenie że się kocha... Nie umiem tak. Po prostu nie dlatego, że jestem strasznie samotna? Od podstawówki. Najlepiej wspominam wczesne dzieciństwo- jeszcze przed podstawówką. Byłam pełna życia, wesoła, wszędzie mne było pełno, miałam przyjaciela- sąsiada i masę znajomych z osiedla. Ale jak poszliśmy do szkoły, wszystko się jakoś rozleciało. W klasie znalazłam przyjaciółkę (tak to szumnie nazywałyśmy) ale z powodu problemu w klasie z jednym chorym chłopakiem, ktoremu chyba jako jedyna się postawiłam (nawet nauczyciele się go bali) musiałam zmienić klasę. On mnie prawie pobił, w szkole nie chcieli nic z nim zrobić, musiałam zmienić klasę a przy okazji szkołę. I tak rozleciała się ta wielka "przyjaźń" W nowej klasie zawsze byłam trochę z boku, na początku było ok, a później jakoś tak zaczynały się rozluźniać stosunki. Tak samo było w gimnazjum a później z liceum. Nie byłam zapraszana na imprezy, na studniówkę też nie poszłam, bo nawet nie miałam z kim. To nie tak że nie wychodziłam nigdzie, chodziłam na treningi, ale tam też byłam jakby z boku. Skończyły się treningi, urwały się mam 21 lat (zaraz 22), nic się nie zmieniło. Nigdy nie miałam nawet chłopaka. rodzinnego miasta utrzymuję kontakt tylko z jedną osobą. Do reszty nawet nie mogłabym z byle pierdołą zadzwonić, po prostu nie mamy nic na studiach... jestem już na drugiej uczelni, bo z jednego kierunku zrezygnowałam, poszłam na inny, w innym mieście. Znowu spośród 120 osób jakiś kontakt mam z 2... Na imprrezy też nie chodziłam, specjalnie poza 4-5 osobami nawet nie było z kim pogadać. Przez rok. Po roku przeniosłam się na inny kierunek i liczyłam na to że coś się zmieni. Zresztą zawsze na to liczyłam. Idąc do gimnazjum, do liceum, na jedną uczelnię, drugą. marzenia i mrzonki... Ja łatwo nawiązuję kontakty. Bardzo łatwo. Ale poźniej jakoś wszystko się rozsypuje. Od października jestem na nowej uczleni... W tej chwili nie mam nikogo bliższego. Nie jestem zapraszana na imprezy (ależ zaskoczenie!) Dzisiaj większość mojego roku jest na imprezie, z której zrobili wręcz konspirację przede mną. Nie wiem czemu, nie pchałabym się przecież tam gdzie mnie nie chcą. A najwyraźniej nie chcą. Chciało mi się ryczeć na wykładzie, przeryczałam już w domu- pół wieczoru. Jak ja mam z nimi studiować trzy lata? Wszyscy, wszyscy pozaznajamiali się z kimś, spotykają poza zajęciami, a ja z nikim. Lubię mój kierunek, ale odechciewa mi się studiować. Codziennie idę z taką myślą, że nawet nie ma z kim pogadać. Tzn na codzienne tematy i o uczelni- owszem. Ale nic więcejA to nie tak że trzymam się z boku, czy się nie odzywam. Nie. Zażartuję nawet, pośmieją się. Ale jakoś nie chcą ze mną spędzać Ja naprawdę nie wiem, czym ja tak odpycham ludzi. Niemożliwe chyba, że wyglądem? Nie ja jedna najpiękniejsza nie jestem. A ja jedna mam taki jak wydaje mi się, że jest wszyskto ok... Przy pierwszych studiach mieszkałam z jednymi ludźmi przez rok i fajnie nam było, razem jeździliśmy na rowerach, rolki, czasami bieganie, zakupy, oglądanie filmów... długie rozmowy. A jak się wyprowadziłam to koniec. Miałam zawsze móc wpaść, przenocować... A odezwałam się kilka razy, oni ani razu, więc w końcu stwierdziłam że przestanę się narzucać. Bo jak to nazwać? I tak po roku studiowania nawet nie miałabym u kogo przenocować w tym wiem jak to dalej będzie. W szkole to jeszcze- wracałam do domu i zawsze coś tam ciekawego się działo. A teraz? Siedzę sobie z książkami i internetem. Bo co mam robić? Napiszecie wyjśc do ludzi. Ale ja tyle razy już wychodziłam... Nigdy nie znalazłam dobrych znajmych, nikt nie chce spędzać ze mną czasuMam zainteresowania. Uwielbiam czytać, robić zdjęcia (ale nie mam kasy na dobry sprzęt) interesuję się motocyklami, kocham zwierzęta... ale i tak przecież większość osob nawet mnie nigdy nie poznało. Bo głupie, ale tęsknie za wakacjami, które przesiedzę w domu. Ale nie będe musiała chodzić na uczelnie z ludźmi ktorzy mnie po prostu nie lubią. Chociaż może to złe określenie. Ja po prostu dla nich jestem, ale równie dobrze mogłoby mnie nie być. Nie robi to nikomu mnie sytuacja na studiach. Nawet w czasie okienka nie ma z kim posiedzieć, a jak już to czuję się jak piąte koło u wozu. Tak samo jak się do kogoś dosiadam, jakby mówili " a ty tu po co"?Już sobie z tym nie daję rady. Ja nie potrafię tak sama siedzieć, jest mi diabelnie przykro. Chociaż powinnam się przyzwyczaić. Szkoda tylko że tak dużą część życia spędzam na uczelni. Chętnie bym te studia rzuciła, ale co dalej? Zresztą lubię mój kierunek i chce go skończyć. Najchętniej przewinęłabym te dwa i pół roku i miała już studia za sobą. Najlepszy okres w życiu człowieka..taa....Czasami aż myślę że to moje życie całkiem bez sensu jest. Edytowany przez jaktozmienic 20 marca 2014, 22:39 Dołączył: 2011-01-02 Miasto: Liczba postów: 6490 20 marca 2014, 22:59 Nie obraz sie za pytanie, ale to jedyna rzecz, ktora przyszla mi do glowy (bo faktycznie nawet po tym poscie mozna wywnioskowac, ze jestes raczej osoba otwarta i mozna sie z Toba jakos porozumiec) Jak u Ciebie z higiena? Moze nieladnie od Ciebie pachnie potem czy z ust?Jesli tu jest wszystko ok to nie wiem...Chociaz jest na to jeden sposob, ktory sprowadza sie do proznosci ludzkiej - ludzie lubia mowic o sobie, jesli czuja, ze ich sluchasz i faktycznie wczuwasz sie w to co mowia. Jesli kontynujesz rozmowe zadajac jakies pytania, a potem pamietasz co ta osoba mowila i np. za pare dni zapytasz sie powiedzmy jak tam randka sie udala/ jak bylo na silowni etc. w zaleznosci o czym rozmawialyscie to jakas tamn mikro wiez sie nawiazuje i mozna sprobowac budowac relacje glebiej np. zapytac sie czy pojdzie z Toba do kina, na zakup czy lody Dołączył: 2007-08-31 Miasto: Yp Liczba postów: 4815 20 marca 2014, 23:11 kurcze, troche marnujesz najlepsze lata zycia. co do tej samotnosci - JA MAM TAK SAMO, tylko troche z innej perspektywy. chyba jestem samotnikiem z wyboru. niby teksnie za ludzmi, ale w sumie... eeee ...mam tyle innych, ciekawych rzeczy do robienia. sprawiam wrazenie osoby towarzyskiej, powaznie, ale wcale taka sie nie czuje i mam doslownie 2 przyjaciol i faceta. pomysl jakie masz zainteresowania i sprobuj je troche rozwinac. badz interesujaca. moze jakis jezyk obcy, wolontariat w schornisku (przeciez lubisz zwierzeta), moze kurs tanca (np. salsa solo)szukaj atutow - ok nie masz za duzo znajomych, ale masz czas dla SIEBIE, mozesz znalezc prace tymczasowa, zaczac biegac, sa ksiazki o samorozwoju - moze warto je przeczytac, dzial psychologia w bibliotece. nie mozna sie narzucac - masz racje, ale warto byc usmiechnietym, chetnym do nawiazania kontaktu i sluchania drugiej ososby. i pomysl co chcesz w zyciu robic....co po studiach? co to za siedzenie w domu w wakacje/?????!!! na garnuszku rodziców?staz, wolontariat, praca za granica - nie marnuj czasu! nigdy wiecej w zyciu nie bedziesz miec tyle czasu i mlodosci. ciezko mi w pracy, jezu - 8h codziennie 5x tydzien, nie ma ferii, nie ma swiat (na wielkanoc tylko jeden dzien wolny!), 3miechow wakacji - bywalo roznie na moich studiach zabawnie i strasznie, bogato (zwiedzialm kawal europy) i biednie (byl czas kiedy nie mialam kasy nawet na jedzenie), nudno i fajnie, a dzis po roku pracy za biurkiem - troche tesknie za wolnoscia, zmiennoscia i spontanem. moj spontan to wyprowadzka na drugi koniec polski do pracy i na tym sie do gory, nie marudz i nie marnuj zycia. od CIebie zalezy czy to pusta szklanka. czy do polowy pelna. anjova 20 marca 2014, 23:50 Mam głupsze pytanie. Posiadasz fejsbuka?Jeśli tak to co za problem samej zrobić pierwszy krok, zaprosić do znajomych, zagadać, napisać, udzielać się, cokolwiek! ;) Edytowany przez 20 marca 2014, 23:52 kapuczino 20 marca 2014, 23:51 chyba cię nie pociesze, ale to sie raczej nie zmieni. Ja bym raczej na twoim miejscu pogodziła się z sytuacją. Tką masz osobowość, charakter i tego się nie da zmienić. MOim zdaniem powinnaś wyszukać w grupie osoby najbardziej nieśmiałe, te ktore najciężej zawiązują znajomości i z nimi sie trzymać. Takie osoby zawsze są chętne na nowe konatkty. Zawsze lepiej mieć takich znajomych, by móc z nimi pogadać spotkać sie czy choćby przeżyć jakoś te godziny spędzone na uczelni. Dołączył: 2010-02-16 Miasto: Elbląg Liczba postów: 1151 21 marca 2014, 08:54 chyba cię nie pociesze, ale to sie raczej nie zmieni. Ja bym raczej na twoim miejscu pogodziła się z sytuacją. Tką masz osobowość, charakter i tego się nie da zmienić. MOim zdaniem powinnaś wyszukać w grupie osoby najbardziej nieśmiałe, te ktore najciężej zawiązują znajomości i z nimi sie trzymać. Takie osoby zawsze są chętne na nowe konatkty. Zawsze lepiej mieć takich znajomych, by móc z nimi pogadać spotkać sie czy choćby przeżyć jakoś te godziny spędzone na to znowu będą puste znajomości zawierane tylko z powodu strachu przed samotnością Dołączył: 2010-02-16 Miasto: Elbląg Liczba postów: 1151 21 marca 2014, 09:32 Ja bym ci radziła zająć się sobą i cieszyć się chwilą. W życiu tak jest, że większość przyjaźni się rozwala, gdy tylko kończy się szkoła, wspólne miejsca, gdzie się spędza czas. Niepotrzebnie się zadręczasz i wpadasz w jakieś natręctwo w szukaniu trwałych przyjaźni, których jest tak naprawdę bardzo mało. Prawdziwego przyjaciela szuka się jak ze świeczką, raczej większość relacji to luźne znajomości, które się szybko kończą. Ludzie zawierają większość relacji, bo mają jakieś interesy i czegoś od siebie chcą, a jak to dostaną, to idą dalej. Także radzę ci wyluzować i zająć sobą, myśleć więcej o sobie, niż o innych. Zasada jest taka- najpierw dbasz o swojego ducha, czyli o swoje dobre samopoczucie, a potem o innych. jeśli będziesz nieszczęśliwa, to każdy to zauważy. Jak będziesz radosna w sobie, to będzie przyciągała podobnych ludzi. Może przyciągasz niewłaściwych ludzi, których podświadomie nie lubisz. Albo kierunek studiów nie jest dla ciebie i dlatego nie pasujesz. Mnie np. ciekawi wiele rzeczy, ale nie chciałabym się nimi zajmować zawodowo. Np. na studiach prawniczych bym się udusiła od perfekcjonizmu i sztywnych kołnierzyków, ale np. na projektowaniu lub dekorowaniu byłabym rada - szukać sobie chłopaka, a nie przyjaciółek. Tobie właśnie brakuje faceta, bo się czujesz samotna. Brak ci miłości i wsparcia. Takiej właśnie trwałej relacji, a nie koleżanek, z którymi są raczej powierzchowne relacje. To z mężczyzną będziesz sobie układała życie, a nie z koleżankami. To mężczyzna powinien być ważniejszy od koleżankek. Powinnaś szukać aż do skutku, aż znajdziesz odpowiedniego faceta. Na pewno jest ci ktoś przeznaczony. Nie można się poddawać, jeśli jeden czy dwóch cię rzuci, lub kilka randek nie wypali. Trzeba iść dalej. Jeśli brakuje ci imprez i życia towarzyskiego, to musisz się zacząć wkręcać na imprezy i to chamsko, bo tak właśnie robi większość osób. Nie zauważyłaś, że wszyscy wszystkich obgadują za plecami, przecież wszędzie jest obłuda i mało ludzi tak naprawdę się lubi, ale ludzie lubią sie bawić. Zabawa to luz i swoboda, wtedy nie szukasz poważnych rozmów, tylko wrzucasz na luz, dostrajasz do grupy i uśmiechasz, śmiejesz, bo ludzie najbardziej nie lubią, gdy ktoś zrzędzi lub jest nieobecny cię nie zapraszają, bo ciebie nie znają lub myślą, że nie chcesz lub nie lubisz imprez. Albo boją się, że się do nich przykleisz i się nie odkleisz. Taka postawa zadręcza innych. Nikt nie lubi, jak się ktoś uwiesza na drugim człowieku, każdemu trzeba dać oddychać, szczególnie przyjacielowi, nawet chłopakowi. Dołączył: 2009-08-24 Miasto: Tajemnica Liczba postów: 1287 21 marca 2014, 11:39 Hm, jakbym czytała historię znajomego. Fakt, chłopak naprawdę nie grzeszy urodą , ale jest bardzo inteligentny, wykształcony i mądry. Miał kobietę kilka lat, ale wszystko się rozsypało . Ale facet ma coś w sobie co ludzi właśnie odpycha. Garstka znajomych , multum mocnych zainteresowań i świetne poglądy, ale dopiero kiedy pozna się go bliżej ( a to trwa np. kilka lat) można z nim normalnie porozmawiać. I tu nie chodzi o to, że jest nieśmiały, bo nie jest, ale nie radzi sobie w kontaktach międzyludzkich. I czuje sie samotnie... Z tym , że u niego to ma podłoże z kilku lat wstecz, zly wpływ niektórych ludzi. Pamiętam ,że kiedyś nie potrafiłam z nim pogadać kilka minut bo od razu denerwował mnie swoją "gadką " - a miał już ponad 20 lat na karku. Dopiero teraz po kilku latach ( jest starszy ode mnie ) mogę dowiedzieć się od niego ciekawych rzeczy, wygadać czy wysłuchać. Ma świetną cechę - faktycznie ma koleżeńskie zamiary, nigdy nie wysyłał żadnych aluzji, nie komentuje w żaden sposób, traktuje mnie właśnie jak kumpla ;) Musisz uzbroić się w cierpliwość, zobaczysz za jakiś czas sytuacja się zmieni, zmienisz otocznie, pójdziesz do pracy będzie inaczej. Nie wszystko stracone, będzie lepiej ;) jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 21 marca 2014, 13:27 Natala17 napisał(a): Musisz uzbroić się w cierpliwość, zobaczysz za jakiś czas sytuacja się zmieni, zmienisz otocznie, pójdziesz do pracy będzie inaczej. Nie wszystko stracone, będzie lepiej ;) Zmienię otoczenie... za 2,5roku dopiero... a jak przetrwać ten czas? I czy znowu nie będzie tak samo? jaktozmienic Dołączył: 2014-03-20 Miasto: kraków Liczba postów: 6 21 marca 2014, 13:30 27Agnieszka27 napisał(a):. To mężczyzna powinien być ważniejszy od koleżankek. Powinnaś szukać aż do skutku, aż znajdziesz odpowiedniego faceta. Na pewno jest ci ktoś przeznaczony. Nie można się poddawać, jeśli jeden czy dwóch cię rzuci, lub kilka randek nie wypali. Trzeba iść dalej. Jeśli brakuje ci imprez i życia towarzyskiego,Jakie rzuci... problem w tym że jeszcze nigdy nikt się mną nie napisał(a):Mam głupsze pytanie. Posiadasz fejsbuka?Jeśli tak to co za problem samej zrobić pierwszy krok, zaprosić do znajomych, zagadać, napisać, udzielać się, cokolwiek! ;)Posiadam, zagadywałam, ale zawsze z drugiej strony rozmowa się urywa. Albo jak się umowimy to zaraz coś jednak wypada i nic z tego nie wychodzisweeetdecember napisał(a):Nie obraz sie za pytanie, ale to jedyna rzecz, ktora przyszla mi do glowy (bo faktycznie nawet po tym poscie mozna wywnioskowac, ze jestes raczej osoba otwarta i mozna sie z Toba jakos porozumiec) Jak u Ciebie z higiena? Dbam o siebie...
0ddk.