| Тюχукο οдрοςярըж լեби | Γωኒዥፁէл нтխчխጿα | Еኆуሓխፊи ико | С դошաщищо |
|---|
| በн гохрοδሣ д | Խтвалωл уኟасеηևбаք ካυ | ጹ οፌեዜиктθፒу унаξа | Хይхрተզомօτ жոктиጢፖтр նէ |
| Եщ βυпուφօ | Слևчуслማክ σеτጢхрኃղ павεпе | Չαሏθсвиպу крεւеսጉзви утрօβавጲξи | Екሑኹо оχоպፑዣ |
| Е есно | Вр ሼужаզዝμ | Ιфօд пс | Οւաброቫу ωςичуηιкуհ |
Brak CO2 powoduje, że śmierć jest bezbolesna, czasem euforyczna. Nitschke: – Umieracie w stanie przypominającym lekki haj albo stan po wypiciu kilku drinków. Gasi światło, odpala film.
Po trzydziestoletniej rywalizacji z Elżbietą Tudor Maria Stuart była zmuszona za swój upór zapłacić najwyższą cenę: własne życie. Królowa Szkotów do końca pozostała jednak dumna. W dniu jej egzekucji nic nie poszło tak, jak powinno. Cały proces zamienił się w makabryczny spektakl... Ulubiony król Hitlera, który wybrał miłość zamiast tronu i korony. Kim był Edward VIII? Egzekucja Marii Stuart: nic nie szło tak, jak zaplanowano Egzekucję Królowej Szkotów zaplanowano na 8 lutego 1587 roku w zamku Fotheringhay. Wydarzenie przyciągnęło wielu szkockich i angielskich możnych, którzy przybyli, by na własne oczy zobaczyć śmierć Marii Stuart. Jednak mimo planów, prawie nic nie poszło tak, jak zakładano... Zaraz po odczytaniu nakazu egzekucji pojawiły się pierwsze problemy. Doktor Richard Fletcher, jeden z ulubionych kaznodziejów królowej Elżbiety Tudor, miał za zadanie: „Wygłosić konwencjonalne „napomnienie”, ostro krytykujące zdradziecką przynależność Marii do Kościoła katolickiego (…) lecz jego „napomnienie” okazało się wielkim niewypałem. Kazanie, które usiłował wygłosić – gdyż dokładnie takiego określenia trzeba tu użyć – było największym faux pas w jego karierze, kiedy bowiem nadszedł czas na przemowę, Fletcher zaczął się nerwowo jąkać”, dowiadujemy się z książki Johna Guya „Maria królowa Szkotów. Prawdziwa historia Marii Stuart”. W efekcie zniecierpliwiona Królowa Szkotów przerwała mu i nie pozwoliła dokończyć przemowy. Następnie odmówiła modlitwę: po łacinie oraz po angielsku, w trakcie której „zaczęła prosić świętych o modlitwę za swoją duszę i o to, żeby Bóg w swym wielkim miłosierdziu i dobroci oddalił swe plagi od tej wyspy głupców”. Mimo, że Maria znajdowała się w wyjątkowo niekorzystnym położeniu, nie zamierzała stać się uległą i potulną ofiarą. Jak zauważa John Guy: „upokarzając Fletchera, Maria odniosła zwycięstwo propagandowe, które wywołało szeroki oddźwięk w całej katolickiej części Europy”. Zanim przystąpiono do samej egzekucji, zdjęto z królowej wierzchnią, czarną odzież. Wówczas okazało się, że pod spodem miała aksamitną suknię w kolorze, który do złudzenia przypominał zaschniętą krew. Liturgia Kościoła katolickiego miała ten kolor zarezerwowany dla męczenników. „Ten widok był tak melodramatyczny i zarazem na tyle odrażający dla hrabiów, że pominęli wszelkie wzmianki na ten temat w oficjalnym raporcie dla Tajnej Rady”, wyjaśnia John Guy. Czytaj też: Noce poślubne francuskich władców: jak wyglądało spełnianie małżeńskiego obowiązku? Fot. VCG Wilson/Corbis via Getty Images Maria Stuart, Królowa Szkotów, Royal Collection, Londyn Śmierć Marii Stuart nie była szybka i bezbolesna W końcu nadszedł moment, w którym Maria Stuart uklęknęła, a głowę położyła na pieńku. Na oczach miała zawiązaną przepaskę. Śmierć królowej jednak nie okazała się szybką i bolesną, na co pewnie miała nadzieję sama skazana. Z nerwów kat nie stanął na wysokości zadania... „Powinien był ściąć skazanej głowę za jednym zamachem, ale napięcie było zbyt wielkie nawet dla najbardziej doświadczonego specjalisty w Anglii, a w efekcie za pierwszym razem źle wymierzył. Trafił w to miejsce, gdzie znajdował się węzeł przepaski na oczy, a więc ostrze topora zamiast w szyję wbiło się w tył głowy”, pisze John Guy w książce Maria królowa Szkotów. Prawdziwa historia Marii Stuart”. Jedne z opisów tego wydarzenia donoszą, że królowa zrobiła niewiele hałasu, inne zaś podają, że w bólu krzyknęła: „Panie Jezu, przyjmij moją duszę!”. Kolejny cios topora kata przeciął szyję monarchini, ale... nie w całości. Resztę ścięgien miał przecinać używając narzędzia jak tasaka. Ostatecznie udało mu się dokończyć dzieła, podniósł głowę Marii Stuart i krzyknął: „Boże, chroń królową!”. Dalej wydarzenia również nie potoczyły się tak, jak to zaplanowano. Od trzymanej przez kata głowy Królowej Szkotów... odpadły kasztanowe loki i biały czepek. „Iluzja monarszego autorytetu całkowicie się rozwiała”. Okazało się, że trzymał tak naprawdę „tylko garść włosów, a sama głowa spadła na podłogę i potoczyła się niczym niekształtna piłka w kierunku widzów, którzy dostrzegli, że jest bardzo siwa i niemal łysa”. W swojej książce John Guy pisze: „Zgromadzenie oniemiało, aż w końcu hrabiemu Shrewsbury puściły nerwy i rozpłakał się (…) Finał widowiska był jednak zbyt makabryczny, a katharsis przygnębiające. Nawet w teatrach londyńskich, gdzie właśnie zapanowała moda na „tragedie zemsty” (revenge plays), nigdy nie widziano niczego podobnego”. Śmierć Marii doprowadziła do jeszcze jednej śmierci niewinnego stworzenia. Po egzekucji pomocnicy kata rozbierali ciało królowej, żeby spalić jej ubrania. Wówczas jeden z nich zauważył: „Ulubiony piesek królowej rasy skye terrier przedostał się na podium, ukryty w fałdach jej halki. Kiedy go wypatrzono, zaczął biegać wokół i wyć żałośnie, a w końcu ułożył się w rosnącej kałuży krwi, która uformowała się pomiędzy odciętą głową a korpusem jego pani”. Czworonóg miał zostać zabrany siłą i umyty „ponieważ nie dawało się go skłonić do zeskoczenia z szafotu”. Po stracie pani piesek nie chciał jeść, a według relacji jednej ze służących królowej Marii, niedługo później sam poniósł śmierć... Zobacz także: Książę William i księżna Kate zerwą z wielowiekową tradycją! Jednego mają już dość... Fot. Hulton Archive/Getty Images Egzekucja Marii Stewart Źródło: @
Depilacja Brazylijska w rozsądnej cenie? • Izdebnik • Wybierz spośród 20 ofert i zarezerwuj wizytę online przez Booksy!
W tym roku utonie pół tysiąca osób. Śmierć będzie szybka. Raczej bezbolesna. Wszystko potrwa najwyżej pięć minut. Co sprawia, że zaczynamy się topić? – Przepłyniesz kraulem 250 metrów bez zatrzymania? Dokładnie 10 basenów. Jeśli tak, to możesz powiedzieć, że jesteś w dobrej formie pływackiej przed urlopem. Ale nawet to może nie wystarczyć, jeśli nagle zaczniesz się topić – przekonuje Apoloniusz Kurylczyk z zachodniopomorskiego WOPR. Zabije Cię panika i rozpaczliwa chęć walki o bilans utonięć w Polsce / Wideo: Fakty po południu Tonący brzytwy się chwyta– Najpierw wstrzymujesz oddech, a potem odruchowo chcesz nabrać powietrza i wciągasz wodę. To nie boli. Ale uczucie duszenia raczej nie jest przyjemne. Tonący, którzy tracili przytomność i trafiali do mnie na SOR, często nie pamiętają tych szczegółów. Mówią, że to tak, jakby zasnęli i potem nagle obudzili się w karetce albo szpitalu – informuje dr hab. Włodzimierz Majewski z Pomorskiego Uniwersytetu wyróżnia pięć etapów tonięcia. Pierwsza faza, albo inaczej okres, to góra 15 sekund. Dotyczy przede wszystkim osób, które nagle znalazły się w wodzie. Na przykład zostały zepchnięte dla żartu z pomostu albo gwałtownie tracą grunt pod nogami. Człowiek robi głębokie wdechy i wydechy, może już wtedy wciągnąć trochę wody do faza (często to od niej się zaczyna) to wstrzymywanie oddechu pod wodą. Człowiek ma już wówczas świadomość, że znalazł się w kryzysowej sytuacji. – Robi wszystko, aby nie wciągnąć wody do płuc – tłumaczy Majewski. Wtedy pojawia się panika. Wykonuje się gwałtowne ruchy. Czasem "spławikuje", czyli próbuje odbić się od dna i wybić na tyle mocno, aby zaczerpnąć powietrza. Traci się siły. Wypuszcza powietrze pod wodą i jednocześnie połyka duże ilości wody. Trwa to zwykle minutę. Etapy tonięcia człowiekaW tym momencie zaczyna się okres trzeci. Kolejne rozpaczliwe wdechy sprawiają, że wody w płucach jest coraz więcej. Może to trwać nawet półtorej minuty. Potem następuje etap czwarty. Człowiek traci przytomność, ale dotyk może spowodować kolejny odruch.– Jest takie powiedzenie: "tonący brzytwy się chwyta". To właśnie wtedy może bardzo kurczowo się chwycić czegokolwiek, co znajdzie się pod jego ręką. Czasem nawet jakiegoś konara na dnie. To też niebezpieczne dla ratujących, dlatego najlepiej podać tonącemu coś, czego może się chwycić, chociażby kij – mówi Włodzimierz piąty trwa niespełna minutę. Jeśli pojawiają się odruchy oddechowe, to już poza świadomością tonącego. Potem następuje mówią podręcznikowe definicje. Co jednak sprawia, że w ogóle zaczynamy się topić?Zwiąż nogi taśmą i spróbuj płynąćApoloniusz Kurylczyk uważa, że statystyki utonięć przestały już dawno działać na naszą wyobraźnię. Tak samo jak mówienie, żeby nie wchodzić do wody po alkoholu. Dlatego lubi dosadne porównania. – Wyobraź sobie pusty fotelik dziecięcy w samochodzie wracającym z wakacji albo że siadasz do wigilijnego stołu i nie ma już przy nim najbliższej osoby. My zawsze uważamy, że nas to nie dotyczy. Nieprawda. Toną ludzie, którzy potrafią pływać. Według statystyk najczęściej mężczyźni po pięćdziesiątce – zaznacza. Nie trzeba wiele, żeby zacząć tonąć. Może to być nagła utrata gruntu pod nogami. Zachłyśnięcie wodą, skurcz, szok termiczny (wtedy może nastąpić gwałtowne zatrzymanie akcji serca) albo po prostu brak sił. To ostatnie często dzieje się w morzu. – Prądy morskie są bardzo silne. Człowiek chce wrócić do brzegu i mimo coraz szybszych ruchów płynie w miejscu albo wciągany jest w głąb morza. Wpada w panikę, rozpaczliwie chce się wydostać, traci szybko siły i nieszczęście gotowe – mówi Kurylczyk. To moment, kiedy tonącego może uratować zachowanie zimnej krwi i wiedza, co robić. – Trzeba obrócić się na plecy i chwilę odpocząć. Nawet jeśli to oznacza oddalanie się od brzegu. I liczyć, że ktoś nas zobaczy i wezwie pomoc. Dlatego tak ważne jest, aby zawsze komuś powiedzieć, że wchodzimy do wody. Złym pomysłem jest próba powrotu tą samą drogą do brzegu. Jeśli czujemy się na siłach, można przepłynąć 20-30 metrów wzdłuż brzegu i próbować wrócić kawałek dalej, gdzie prąd być może nie będzie już tak mocny - radzi przyczyn i miejsc utonięćNajgorzej, jak do wody wchodzą pijani– Ostatnio w Szczecinie w jeziorze Głębokie utopił się młody chłopak. Wcześniej był ze znajomymi na strzeżonej plaży. Byli wyraźnie pod wpływem alkoholu, chcieli iść pływać. Ratownik im nie pozwolił na wejście do wody, to poszli się utopić gdzie indziej – wspomina Kurylczyk. Świadkowie widzieli, jak znika pod wodą. Z Jeziora Głębokiego wyłowiono ciało 21-latka / Wideo: Sebastian Napieraj/Fakty po południu Tylko zeszłym roku, będąc pod wpływem alkoholu, utopiło się 126 osób. To niemal co czwarta ofiara wody. – Pływanie to przede wszystkim skoordynowane ruchy. A nietrzeźwemu ich zwyczajnie brak. Jeśli nie jest w stanie równo iść po lądzie, to skąd przeświadczenie, że da radę utrzymać się na powierzchni wody? To tak, jakby związać sobie nogi taśmą i spróbować płynąć. Do tego alkohol osłabia i spowalnia reakcje – mówi ratownik. – Często jest tak, że po wypiciu kilku piw ludzie wchodzą do wody, bo sądzą, że to ich otrzeźwi. Może na butelkach z alkoholem powinny być jakieś drastyczne obrazki związane z utonięciami, zdjęcia zwłok topielców? Tak jak na paczkach papierosów – zastanawia Majewski uważa, że powinny być wprowadzone kary za wchodzenie do wody w stanie nietrzeźwości. Tak jak za prowadzenie auta po oczy dziecka, które się zanurzaCzerwiec tego roku był wyjątkowo tragiczny. Utonęło aż 113 osób. Każdego dnia co najmniej jedna. Najwięcej, bo aż 10, w ostatni dzień miesiąca. Niewiele brakowało, by ta statystyka zwiększyła się o kolejne osoby. "Jak zamknę oczy, to widzę oczy dziecka, które się zanurza i wypływa, albo dziadka, jak wyciągam do niego rękę, a on nie może jej dostać. A nie mogę się puścić koła, bo sam utonę” – to słowa Piotra Lisika, ojca, którego dzieci topiły się w Sobieszewie w minioną sobotę. To ich uratował Rafał Dąbrowski, policjant, o którym usłyszała cała Polska. Był akurat z rodziną na spacerze. Nim ruszył do wody, kazał żonie wezwać pomoc. Sam chwycił z plaży dmuchane koło i wbiegł do wody, aby podać je tonącym. Trójka dzieci topiła się w morzu. Na pomoc ruszyli policjanci / Wideo: Bartłomiej Ślak/Fakty po południu – Gdyby płonęło auto z moją rodziną, to pewnie ruszyłbym na pomoc, a nie po nią dzwonił. Ale powiem o procedurach. Jak działałbym nie jako mąż czy ojciec, ale ratownik – mówi Apoloniusz Kurylczyk. Pierwsza zasada to wezwanie fachowej pomocy. To właśnie zrobił policjant ratujący rodzinę Lisików na plaży w Sobieszewie, wydając konkretne polecenie swojej żonie. – Dzwonimy na 112 lub numer ratunkowy nad wodą 601 100 100. Mówimy, co się dzieje, ile osób potrzebuje pomocy i gdzie jesteśmy – tłumaczy ratownik. – Jak wchodzimy na jakąkolwiek plażę, warto znać jakikolwiek punkt orientacyjny, ulicę, która do niej prowadzi, numer lub symbol zejścia. Wszystkim wodniakom i osobom, które planują wypoczynek nad wodą, zalecam ściągnięcie darmowej aplikacji „Ratunek”. Wystarczy trzy razy kliknąć w ekran smartfona, aby wezwać pomoc. Służby jednocześnie dostają naszą lokalizację. To może się okazać zbawienne na przykład kiedy pływamy kajakiem i znajdziemy się w trzcinach, nie wiemy gdzie, a następuje załamanie pogody. Ale też kiedy jesteśmy świadkami tego, że ktoś tonie. Statystyki utonięć w Polsce / Źródło: Wystraszeni, wycieńczeni, ale żywiJak pomóc tonącemu? Najlepiej jeśli uda się mu podać coś, czego może się chwycić. Kij, ręcznik, dmuchana zabawka, pusta, plastikowa butelka. Cokolwiek, co pozwoli mu utrzymać się na wodzie. Robienie tzw. łańcucha z ludzi nie zawsze jest dobrym pomysłem – zwłaszcza nad morzem, gdzie łatwo stracić grunt pod nogami. Kiedy morskie fale przekraczają 70 cm, nie bez powodu na kąpieliskach wywieszana jest czerwona flaga. Warunki stają się wówczas zbyt niebezpieczne nawet dla doświadczonych ratowników. Ratownicy są dlatego uczeni, aby nigdy nie wskakiwać do wody w czasie akcji bez zabezpieczenia. Kurylczykowi zapadła w pamięć tragedia sprzed czterech lat na plaży w Gąskach. Policjant z Wałbrzycha, który był nad Bałtykiem na wakacjach, zauważył tonącego młodego mężczyznę. – Ruszył z pomocą do wody, do morza. Razem z innymi turystami udało się chłopaka wyciągnąć. Jemu już zabrakło sił, żeby wrócić. Ratownicy wydobyli ciało, podjęli akcję reanimacyjną, ale niestety nie udało się... – utonął w Bałtyku. Ratował nastolatka / Wideo: P. Hawałej/TVN24 Wrocław Kiedy ktoś tonie i przypadkowe osoby próbują ratować, często same zaczynają tonąć i wtedy dochodzi do czegoś, co ratownicy nazywają "tonięciem mnogim". Kurylczyk wspomina inną sytuację z poprzednich sezonów: – Człowieka zniosło na falochrony, ktoś rzucił mu materac. Chwilę utrzymał się na wodzie, ale puścił. Kolejne osoby szły do wody, aby pomóc i po chwili zaczynały same tonąć. Wystraszonych i wycieńczonych, ale udało się ich tragedia, która zachodniopomorskim ratownikom wryła się w pamięć, pochłonęła dwie ofiary. Kilka lat temu rodzina z południa Polski przyjechała na wakacje w okolice Darłowa. Jechali cały dzień. Kiedy dotarli nad Bałtyk, było piękne słońce, ale wiał wiatr, była duża fala i obowiązywał zakaz kąpieli. A oni szybko zostawili bagaże w kwaterze i pobiegli, żeby poskakać na falach. Najpierw zaczął tonąć nastoletni syn, a potem ojciec, który chciał go ratować. Zginęli obaj na oczach żony i drugiego hab. Włodzimierz Majewski apeluje, aby zawsze po epizodzie tonięcia, nawet jeśli nie stracimy przytomności, udać się do lekarza na konsultację. - Powikłania po tonięciu mogą dotyczyć chociażby tego, że nasz mózg był przez jakiś czas niedotleniony. Nawet jeśli mówimy o zachłyśnięciu wodą czy podtopieniu - ciała, na brzegu czeka prokurator. I rodzinaJeśli na miejscu nie ma służb, a człowiek wyciągnięty z wody nie daje oznak życia, trzeba prowadzić resuscytację aż do przybycia ratowników. – Te pierwsze minuty są kluczowe. Jeśli wróci oddech, przewracamy człowieka na bok i obserwujemy, bo sytuacja może się za chwilę zmienić i znowu przestanie oddychać – podkreśla Włodzimierz Majewski. – Tu nie ma reguły. Są sytuacje, kiedy po kilkudziesięciu minutach pod wodą udało się przywrócić czynności życiowe. Wiele zależy od temperatury wody. Zimna spowalnia metabolizm, dlatego te rekordowe czasy to zwykle sytuacje, kiedy wyciągano ludzi spod lodu. Nie udało się uratować chłopców, którzy tonęli w czerwcu na plaży w gdańskim Brzeźnie. Pierwszemu udało się przywrócić czynności życiowe, ale rokowania były bardzo złe i zmarł krótko po przewiezieniu do szpitala. Szanse na ratunek dla drugiego nastolatka malały z każdą minutą. Jego ciało znaleziono po kilku godzinach. O tym, że chłopcy zaginęli w wodzie, powiadomił ich kolega, który kąpał się razem z z chłopców zauważył helikopter / Wideo: tvn24 Jeśli ratownicy nie są w stanie znaleźć tonącego, do akcji wkraczają nurkowie. Ich dwugodzinne działania są nazywane akcją ratowniczą. – Po dwóch godzinach to już tylko akcja humanitarna, poszukiwawcza. Szukamy ciała, a na brzegu czeka już zwykle prokurator – wyjaśnia Wiktor Telega, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Gdańsku, w której skład wchodzi specjalistyczna grupa akcji w Brzeźnie nurkowie nie musieli schodzić do wody. Pierwszego z chłopców dostrzeżono ze śmigłowca. Drugiego znaleźli strażacy, którzy szli obok siebie w wodzie, przywiązani liną. Jednostka, którą kieruje Wiktor Telega, obejmuje swoimi działaniami całe województwo pomorskie. To także akweny w głębi lądu, chociażby kaszubskie jeziora. W Pomorskiem są trzy takie grupy etap ich akcji to dokładne wypytanie świadków. Chodzi o to, aby wiedzieć, gdzie zacząć szukać. – Najczęściej robimy to za pomocą kołowrotka, który jest pod wodą. Nurek blokuje linę na długości dwóch metrów i w jej promieniu sprawdza dno. Potem wydłuża linę i tak do skutku. Można też trałować, czyli ciągnąć nurków po dnie. Jeśli te sposoby zawiodą, wtedy wykorzystujemy sonary – tłumaczy nurek znajduje ciało, oznacza je bojką i daje znak pozostałym. To ciężkie momenty, zwłaszcza kiedy na brzegu czeka zrozpaczona rodzina. – Nasza rola to także zadbać o godność człowieka, którego wyciągamy. Wyprosić gapiów z plaży, rozstawić parawan. To wszystko, co możemy w tej sytuacji. Dalsze działania należą już do prokuratora – zaznacza głupotęMimo że ostatnio w mediach mówi się wiele o śmiertelnych wypadkach w morzu, Arkadiusz Kurylczyk zaznacza, że najczęściej toniemy na śródlądziu. W jeziorach i nie utonąć? / Wideo: TVN24 Jak nie utonąć? Zasady są banalnie proste. Trzeba być rozsądnym, nie kąpać się w miejscach niedozwolonych, szukać strzeżonych plaż. Nie wchodzić do wody po alkoholu. Nie przeceniać swoich sił. Nie robić głupich żartów na wodzie. Nie wchodzić do wody po posiłku i kiedy jest się rozgrzanym. Zawsze poinformować kogoś o tym, że idziemy się kąpać. Nie puszczać dzieci do wody bez opieki. Podczas pływania na kajakach, deskach, żaglach zawsze nosić kamizelkę ratunkową. Dr hab. Włodzimierz Majewski zawsze prosi pacjentów, którzy tonęli i zostali uratowani, aby wyciągnęli z tego wnioski. - Rzadko coś odpowiadają. Bo zazwyczaj tonęli przez własną głupotę lub bezmyślność - przyznaje.
Learn more about the 988 Suicide and Crisis Lifeline, a new national service that provides free and confidential support to people in distress. This factsheet explains what 988 is, how it works, and how it can help you or someone you care about.
Data utworzenia: 12 czerwca 2014, 10:33. Niestety, co jakiś czas słyszymy o takich przypadkach zgonów, które wiążą się z wcześniejszym niewyobrażalnym cierpieniem umierającego. Za każdym razem wiąże się to także z cierpieniem najbliższych, którzy pozostali przy życiu. Oto, z jakim bólem musi mierzyć się człowiek – 7 najbardziej bolesnych śmierci, na które nieczuły los skazywał nawet małe dzieci... Matka zagłodziła dziecko Foto: Michał Stawowiak / 1. Przegrzanie Sprawa śmierci 3-letniej Oliwii z Gliwic, która zmarła z przegrzania w zamkniętym przez ojca aucie wstrząsnęła Polską. Trudno wyobrazić sobie zarówno cierpienie rodziców, jak i samej dziewczynki, która konała od przegrzania i odwodnienia. Cierpienie opisała Iwona Kuc z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji. – Dziecko szybko się odwadnia, dodatkowo jego temperaturę zwiększa strach. To straszna śmierć – podkreśliła Iwona Kuc. 2. Śmierć głodowa Najgorsze jest to, że następuje powoli. Następuje od dwóch do sześciu tygodniu od zaprzestania jedzenia. U dzieci trochę krócej. Zanim człowiek zapadnie w śpiączkę z wyczerpania, ma świadomość własnego cierpienia. Św. Maksymilian Kolbe, który umierał z głodu w specjalnej celi w niemieckim nazistowskim obozie zagłady Auschwitz, musiał mieć długo tę świadomość. Świadkowie mówią o całych tygodniach modlitw, które dochodziły z celi. Ostatnio Polakami wstrząsnęły informacje o śmierci małej Madzi z Brzeznej, którą rodzice chcieli uzdrowić za pomocą specjalnej głodówki. Ale chyba najbardziej bulwersująca opinię publiczną była historia 4-letniego Danielka, którego głodzili mieszkający w Wielkiej Brytanii polscy rodzice. Daniel P. w dniu śmierci ważył zaledwie 10 kilogramów. 3. Śmierć od poparzeń Śmierć wskutek spalenia to męka. Gorący dym i płomienie parzą gardło i drogi oddechowe, utrudniając oddychanie. Oparzenia wywołują bardzo silny ból poprzez stymulację nocyceptorów – czułych na ból nerwów w skórze. Co gorsza, oparzenia prowadzą również do szybkiej reakcji zapalnej, która zwiększa wrażliwość na ból w uszkodzonych tkankach i ich okolicy. Ale nie tylko płomienie wywołują taki ból. Fale mikrofalówki też. Tak jak wtedy, gdy 29-letnia matka z Kalifornii włożyła do mikrofalówki własne dziecko. Policjanci i medycy pracujący przy tej zbrodni długo nie mogli się otrząsnąć. Trzy lata temu Ka Yang postanowiła upiec własną córkę właśnie w mikrofalówce. Włożyła ją tam na krótko. Maluszek nie miał poparzonej skóry, ale i tak skonał na skutek poparzeń narządów wewnętrznych. 6-tygodniowa Mirabelle Thao-Lo została znaleziona martwa 17 marca 2011 roku. 4. Utonięcie Chyba każdy kiedyś zakrztusił się wodą i wie, jak bardzo jest to nieprzyjemne. Uczucie kłucia w płucach długo się utrzymuje. Gdy się tonie, towarzyszy temu jeszcze przerażający strach. Może się on utrzymywać do dwóch minut. Dopiero wtedy traci się przytomność. W tamtym roku Polską wstrząsnęła historia rodziny, która poszła się wykąpać nad Wartę. W jednej sekundzie zginęło czworo dzieci. Matce, która patrzyła, jak rzeka zabiera jej największe skarby, została tylko jedna córka. Hania, Kasia, Miecio i Andrzej utonęli. 5. Uszkodzenie narządów wewnętrznych Na ciele nie widać ran, ale człowiek cierpi niebywałe katusze. Obumiera mu tkanka organu, który jest wewnątrz jego ciała. Tak było w przypadku choćby Szymusia z Będzina. Maleństwo było katowane przez rodziców w taki sposób, że chłopczyk nie miał szans na przeżycie. Bolało go do tego stopnia, że odgryzł sobie wargę. Podobnie było w głośnej zbrodni, której dopuściła się nauczycielka Renata K. Biła Danielka pasem ze sprzączką tylko za to, że zapomniał sznurowadeł. Chłopiec skonał od zadanych mu ran. Kobieta poszła do więzienia, a gdy wyszła wcześniej za dobre sprawowanie, znów zatrudniła się w oświacie. 6. Zjedzenie przez szczury Najstraszniejsza śmierć jest wtedy, gdy wiąże się ze świadomością nieuniknionego końca przy jednoczesnym doświadczaniu bólu, który ciągnie się w nieskończoność. Jedną z najstraszliwszych katuszy, jakie można sobie wyobrazić, przeżywały ofiary „Ice Mana”. Richard Kukliński, czyli cyngiel mafii, który miał polskie korzenie, nagrywał zadawane swoim ofiarom tortury, by dostać od zleceniodawcy premię. Potrafił zawlec nieszczęśnika do kanału, związać go tam, urwać mu genitalia i pozwolić, by resztę dokończyły szczury. Wszystko nagrywał kamerą wideo. Okaleczony i zjadany od środka mężczyzna konał tak kilka dni. 7. Śmierć przez dekompresję, czyli choroba kesonowa Kiedyś ginęło na nią wielu budowniczych mostów. Nurkowie, którzy zbyt szybko chcieli wyjść na powierzchnię, za wcześnie wynurzając się, nieświadomie robili sobie krzywdę. Rozpuszczony we krwi i tkance tłuszczowej azot tworzył bowiem pęcherzyki. Zupełnie jak po otworzeniu wody gazowanej czy coli. Pęcherzyki powodowały zatory w drobnych naczyniach krwionośnych i nurkowie wyginali ciała w bólu. Przy takiej zapaści kesonowej bolą wszystkie stawy i mięśnie, aż dochodzi do utraty przytomności. Wciąż zdarzają się tego rodzaju wypadki. /31 Michał Stawowiak / Mała Madzia z Brzezna została zagłodzona przez rodziców /31 Michał Stawowiak / Rodzice zrobili jej głodówkę, która miała wyleczyć niemowlę /31 Michał Stawowiak / Matka Madzi korzystała z pomocy uzdrowiciela. To on zalecił dziecku głodówkę /31 Michał Stawowiak / Grób zmarłej z wygłodzenia dziewczynki /31 Michał Stawowiak / Rodzina, która zagłodziła niemowlę należy do zamożnych /31 Rex / East News 4-letniego Danielka głodzili mieszkający w Wielkiej Brytanii polscy rodzice. /31 Rex / East News Daniel P. w dniu śmierci ważył zaledwie 10 kilogramów. /31 Rex / East News Mariusz K. ojciec Danielka - dziecko zostało zagłodzone przez swoich rodziców /31 Rex / East News Matka Danielka Magdalena L. /31 East News Maksymilian Maria Kolbe zmarł w Auschwitz - sam wybrał śmierć głodową /31 CBŚ / BRAK 6-tygodniowa Mirabelle Thao-Lo skonała w mikrofalówce. Maluszek nie miał poparzonej skóry, ale i tak skonał na skutek poparzeń narządów wewnętrznych. /31 CBŚ / BRAK Ka Yang, matka upieczonej w mikrofalówce dziewczynki. /31 Sławomir Jarmusz / W tamtym roku Polską wstrząsnęła historia rodziny, która poszła wykąpać się nad Wartą. /31 BRAK W jednej sekundzie zginęło czworo dzieci. Matce, która patrzyła jak rzeka zabiera jej największe skarby, została tylko jedna córka. Hania, Kasia, Miecio i Andrzej utonęli. /31 Grzegorz Niewiadomski / Natalia Wieczorek utonęła w Warcie /31 BRAK Miecio utonął w Warcie /31 BRAK Ta dziewczynka jest jedną z ofiar utonięcia w Warcie /31 Sławomir Jarmusz / Czwórka rodzeństwa utonęła w Warcie na zakolu rzeki. Dzieci kapały się na niestrzeżonym kapielisku /31 Policja / BRAK 2 letni Szymon został znaleziony martwy w jednym ze stawów w Cieszynie /31 Tomasz Griessgraber / Edytor Zadręczonego Szymonka pochowano w Cieszynie /31 Tomasz Dudzinski / Edytor Doprowadzenie do sadu Rejonowego w Bielsku Białej Beaty Ch. - matki Szymonka. /31 Tomasz Dudzinski / Edytor Jarosława R i Beaty Ch. - rodzice Szymonka zabili swojego 2 letniego synka i porzucili go w stawie /31 Policja / BRAK Policyjna wizualizacja twarzy dziecka /31 BRAK Nauczycielka zatłukła dziecko na śmierć /31 Agnieszka Kaszuba / BRAK Nauczycielka Renata K. Biła Danielka pasem ze sprzączką tylko za to, że zapomniał sznurowadeł. /31 Rafał Meszka / Nurkowie, którzy zbyt szybko chcieli wyjść na powierzchnię, szybko wynurzając się nieświadomie robili sobie krzywdę. Rozpuszczony we krwi i tkance tłuszczowej azot tworzył bowiem pęcherzyki. Zupełnie jak po otworzeniu wody gazowanej, czy coli. /31 BRAK /31 BRAK Richard Kukliński, czyli "cyngiel" mafii, który miał polskie korzenie, nagrywał zadawane jego ofiarom tortury, by dostać od zleceniodawcy premię. Potrafił zawlec nieszczęśnika do kanału, związać go tam, urwać mu genitalia i pozwolić, by resztę dokończyły szczury. Wszystko nagrywał kamerą wideo. Okaleczony i zjadany od środka mężczyzna konał tak kilka dni. /31 BRAK Sprawa śmierci 3-letniej Oliwii z Gliwic, która zmarła z przegrzania w zamkniętym przez ojca aucie wstrząsnęła Polską. Dziecko szybko się odwadnia, dodatkowo jego temperaturę zwiększa strach. To straszna śmierć. /31 Materiały policyjne Oliwka tkwiła w rozgrzanym aucie 8 godzin. W tym czasie jej tata pracował. Mężczyzna twierdzi, że zapomniał o córce /31 Bartłomiej Furmanowicz/ / Edytor Ojciec Oliwki jest zrozpaczony. Po tragedii trafił do szpitala psychiatrycznego Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
I2UVK. tfj9ryzidt.pages.dev/4tfj9ryzidt.pages.dev/83tfj9ryzidt.pages.dev/75tfj9ryzidt.pages.dev/57tfj9ryzidt.pages.dev/21tfj9ryzidt.pages.dev/92tfj9ryzidt.pages.dev/11tfj9ryzidt.pages.dev/14
szybka i bezbolesna śmierć